W 2008r. odbyliście trasę Curse This Tour obejmującą Bałkany. Rozumiem, że stało za tym Distribution Of Pain? Jak to się stało w ogóle, że wydali oni ponownie Wasz debiutancki album, podczas gdy mieliście już przecież gotowe „Undefinable”?
Rob: To historia, która może przytrafić się każdemu. Otóż na jednym z koncertów w warszawskiej Proximie poznałem bardzo sympatyczną dziewczynę o imieniu Kapka… z Bułgarii. Od słowa do słowa okazało się, że możemy na tej znajomości obydwoje skorzystać, bo ona pracuje w wytwórni płytowej, a ja w rozgłośni radiowej, w której mam audycję i gram w niej muzykę metalową. Przez jakiś czas dostawałem paczki z Bułgarii pełne płyt z tamtejszej sceny i grałem te płyty w audycji „Darkside” na 97,1fm. Po pewnym czasie nie dało się już dłużej ukrywać, że oprócz różnych innych zajęć mam swój zespół. Od słowa do słowa i z ich strony padła propozycja wydania naszej płyty przez Distributor Of Pain. Trasa koncertowa była niejako konsekwencją podpisania tego kontraktu. Ogromna w tym zasługa Kapki oraz kapeli Eufobia, z którą graliśmy tam wszystkie koncerty. A dlatego „Curse This Day” a nie „Undefinable”, ponieważ prawa do tej drugiej płyty leżą po stronie naszego polskiego wydawcy czyli Ars Mundi, a oni wówczas mieli trochę inne plany co do dystrybucji tego krążka. Zatem wybór padł na „Curse This Day”, który przez cały czas należy wyłącznie do nas.
Braliście udział w 3 HunterFestach. Na ostatnim nie zagraliście, ale to chyba ujmy Wam nie przyniesie, bo podobno nie wypadł najlepiej... W ogóle w naszym kraju jakoś pod wzglądem otwartych festiwali jest cienko. W takich Czechach chociażby w okresie letnim sporo się dzieje. Jak myślisz – dlaczego tak jest? Co u nas jest nie tak?
Rob: Chyba nadal jednak publiczność rock/metalowa ma zbyt mało pieniędzy, aby pozwolić sobie na kilka festiwali w jednym sezonie. Poza tym chyba często bierze górę nasza mentalność, że obce znaczy lepsze i zawsze część ludzi wybierze wyjazd na festiwal zagraniczny.
Jest jeszcze jeden ważny powód: finansowanie festiwali metalowych. Otóż o ile mi wiadomo nadal bardzo ciężko pozyskać sponsora strategicznego, który wsparłby scenę. Dlatego bilety wciąż są zbyt drogie a line-upy festiwali pomijają największe gwiazdy tej sceny. Pozostaje trzymać kciuki, że już niedługo znormalniejemy i będziemy czerpać z najlepszych wzorów. Na razie sezon zaczyna się bardzo dobrze: Sonisphere Festival już w czerwcu, w maju po kilkunastu latach w końcu doczekamy się AC/DC na żywo. To dobry znak na przyszłość.
Niedawno zagraliście obok gigantów polskiego Metalu. Z jednej strony TSA, Turbo, Ceti, Kat, Hunter i Acid Drinkers, z drugiej Wy, None i Frontside. Odbieracie to jako zaszczyt czy po prostu jako kolejny koncert?
Rob: Za każdym razem, kiedy stajemy na jednej scenie u boku kapel, których muzyka w dużej mierze nas ukształtowała, czujemy się wyróżnieni. To bardzo miłe akcenty i swego rodzaju nagroda za konsekwencję i upór, z jakim staramy się realizować nasz pomysł na życie. To oczywiście jedna strona medalu. Druga jest tak, że trzeba wyjść na scenę i każdego wieczora zagrać najlepszy koncert, na jaki nas stać. I nie wychodzić na tę scenę na kolanach, tylko z podniesioną głową. Bo to są nasze chwile, z których czerpiemy ogromna przyjemność...
Rob: To historia, która może przytrafić się każdemu. Otóż na jednym z koncertów w warszawskiej Proximie poznałem bardzo sympatyczną dziewczynę o imieniu Kapka… z Bułgarii. Od słowa do słowa okazało się, że możemy na tej znajomości obydwoje skorzystać, bo ona pracuje w wytwórni płytowej, a ja w rozgłośni radiowej, w której mam audycję i gram w niej muzykę metalową. Przez jakiś czas dostawałem paczki z Bułgarii pełne płyt z tamtejszej sceny i grałem te płyty w audycji „Darkside” na 97,1fm. Po pewnym czasie nie dało się już dłużej ukrywać, że oprócz różnych innych zajęć mam swój zespół. Od słowa do słowa i z ich strony padła propozycja wydania naszej płyty przez Distributor Of Pain. Trasa koncertowa była niejako konsekwencją podpisania tego kontraktu. Ogromna w tym zasługa Kapki oraz kapeli Eufobia, z którą graliśmy tam wszystkie koncerty. A dlatego „Curse This Day” a nie „Undefinable”, ponieważ prawa do tej drugiej płyty leżą po stronie naszego polskiego wydawcy czyli Ars Mundi, a oni wówczas mieli trochę inne plany co do dystrybucji tego krążka. Zatem wybór padł na „Curse This Day”, który przez cały czas należy wyłącznie do nas.
Braliście udział w 3 HunterFestach. Na ostatnim nie zagraliście, ale to chyba ujmy Wam nie przyniesie, bo podobno nie wypadł najlepiej... W ogóle w naszym kraju jakoś pod wzglądem otwartych festiwali jest cienko. W takich Czechach chociażby w okresie letnim sporo się dzieje. Jak myślisz – dlaczego tak jest? Co u nas jest nie tak?
Rob: Chyba nadal jednak publiczność rock/metalowa ma zbyt mało pieniędzy, aby pozwolić sobie na kilka festiwali w jednym sezonie. Poza tym chyba często bierze górę nasza mentalność, że obce znaczy lepsze i zawsze część ludzi wybierze wyjazd na festiwal zagraniczny.
Jest jeszcze jeden ważny powód: finansowanie festiwali metalowych. Otóż o ile mi wiadomo nadal bardzo ciężko pozyskać sponsora strategicznego, który wsparłby scenę. Dlatego bilety wciąż są zbyt drogie a line-upy festiwali pomijają największe gwiazdy tej sceny. Pozostaje trzymać kciuki, że już niedługo znormalniejemy i będziemy czerpać z najlepszych wzorów. Na razie sezon zaczyna się bardzo dobrze: Sonisphere Festival już w czerwcu, w maju po kilkunastu latach w końcu doczekamy się AC/DC na żywo. To dobry znak na przyszłość.
Niedawno zagraliście obok gigantów polskiego Metalu. Z jednej strony TSA, Turbo, Ceti, Kat, Hunter i Acid Drinkers, z drugiej Wy, None i Frontside. Odbieracie to jako zaszczyt czy po prostu jako kolejny koncert?
Rob: Za każdym razem, kiedy stajemy na jednej scenie u boku kapel, których muzyka w dużej mierze nas ukształtowała, czujemy się wyróżnieni. To bardzo miłe akcenty i swego rodzaju nagroda za konsekwencję i upór, z jakim staramy się realizować nasz pomysł na życie. To oczywiście jedna strona medalu. Druga jest tak, że trzeba wyjść na scenę i każdego wieczora zagrać najlepszy koncert, na jaki nas stać. I nie wychodzić na tę scenę na kolanach, tylko z podniesioną głową. Bo to są nasze chwile, z których czerpiemy ogromna przyjemność...
(reszta wywiadu w Deathicism zine #2)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz