środa, 16 maja 2018

Na rockowej scenie wszyscy jesteśmy równi [ROZMOWA]

Trójmiejski EXPLOZER sieje muzyczny niepokój już od kilku lat. Od początku tworzą go — Włodek Mańkowski (vocal/gitara) i Krzysiek Jankowski (perkusja) — dwaj kumple, starzy wyjadacze lokalnej sceny, znani z udziału w takich zespołach jak choćby GHOST czy GRIN. Od kilkunastu miesięcy w składzie jest jeszcze jeden — basista Sadam. Trio zmontowało album "Klon", z którym aktualnie jeżdżą po kraju. A teraz już Włodek i kilka pytań do niego...


 Jesteście w trakcie trasy Klon 2018. Jak przyjmowany jest na tych koncertach EXPLOZER?
— Myślę, że ogólnie od jakichś 3 lat, czyli od momentu kiedy zaczęliśmy regularnie koncertować i grać w składzie trzyosobowym, wraz ze zdefiniowanym wizerunkiem i stylistyką zespołu, sprawy się mają bardzo dobrze, a naszą szczególną nagrodą od zadowolonych słuchaczy jest stwierdzenie typu: "słuchajcie, nigdy nie słuchałem takich ciężkich odmian muzy, a wręcz nie cierpiałem, a tu po słuchaniu was stwierdziłem, że to jest naprawdę fajny temat i z dobrym przytupem…". Czyli mamy z tych koncertów ogromną satysfakcję, że udaje nam się jeszcze nawet "nawrócić" ludzi. Nie tylko na nasz zespół, ale ogólnie na granie groove metalowe i to po polsku.

Skład zespołu wreszcie się chyba ustabilizował. Każdy z Was ma za sobą spory bagaż doświadczeń. Czy obecnie jest to maksymalnie dobrane trio?
— Mam nadzieję, że tak. Dołączył do nas człowiek, który doświadczył w poprzednim składzie wszelkich trudów w organizacji, logistyce oraz niedogodności w intensywnym koncertowaniu. W poprzedniej kapeli, MANSLAUGHTER z Gdyni, zdobył — wydaje mi się — pewien hart ducha, którego brakowało trochę jego poprzednikom. Adam Książek (Sadam) — bas/wokal — zamyka obecnie nasze trio i oby tak zostało!

"Rozkuriel" nagrywaliście we czterech. Jest opcja, by skład poszerzył się np. o drugiego gitarzystę albo... klawiszowca, skrzypaczkę, wokalistkę czy tancerkę? (hehe)
— Nie ma szans na powiększenie zespołu. Jakiś czas temu jeszcze czekaliśmy na powrót naszego gitarzysty Krzysztofa Siurnickiego (Siury), ale wyszło jak wyszło, więc stwierdziliśmy, że tak zostaje i koniec. Radzimy sobie w trójkę bardzo dobrze pod każdym względem  i nie mamy żadnych powodów na rozszerzenie zespołu, a numery ze starych płyt, które jeszcze aktualnie wykonujemy koncertowo, zostały przearanżowane na jedną "klepę".


Niedawno wypuściliście wreszcie pierwszy LP, na który sporo pracowaliście, wydając kilka mniejszych materiałów i grając w niezliczonej ilości miejsc. Powiedz co znajdziemy na płycie "Klon", gdzie ją zarejestrowaliście i czy jesteście z niej zadowoleni?
— W zasadzie jeszcze "Zdrada Nieba" z 2013 roku jest przez nas traktowana jako LP (zawiera 7 numerów), ale to nie istotne.
"Klon" to materiał, nad którym pracowaliśmy od 2015 roku, czyli od momentu kiedy zostaliśmy w trójkę i przestroiliśmy druty do F (podobnie jak  MESHUGGAH). W 2015 roku nagraliśmy singla "Morda", który to był zapowiedzią pełnego materiału. Zrobiliśmy to w tym celu, żeby samemu się upewnić czy idziemy słuszną drogą i się okazało, że tak.
Wracając do płyty: singiel "Morda" zamyka płytę jako bonus track poprzedzających go ośmiu różnorodnych kawałków, wykonanych w języku polskim. "Klon" zawiera też jeden numer instrumentalny "Ezoteryczny Świat", który odsłania trochę inne oblicze EXPLOZERA.
Płyta nagrana została w Gdańsku przez Mateusza Machnikowskiego — wtedy nie miał jeszcze zarejestrowanego studia. Nie mając zbytnio funduszy nie mamy prawa narzekać na jakość nagrania, a wykonywanie koncertowo większości numerów z tej płyty potwierdza naszą satysfakcję z tego materiału.

Na "Konflikcie Pokoleń" macie parę hiciorów, jak "127 godzin" i tytułowy. Jakiś numer wyróżniłbyś z LP "Klon"?
— Mam takie dwa numery w zasadzie…
"Ogień Piekła" tematycznie to taki następca "Zdrady Nieba", opiewający całą tą naszą hipokryzję społeczno-kościelną. Jako numer twierdzę też, że jest "skoczniem" czy koniem roboczym w grze, który pomógł nam zwyciężyć na nie jednym festiwalu. Jako otwierający set koncertowy numer od razu zadawał konkretny wpierdol, przygniatał do muru i nie dawał możliwości kapitulacji ha ha.
Drugi numer  to "Oczy Węża" — kawałek, w tekst którego, zainwestowałem sporo swoich przeżyć i emocji, związanych z tym, jak obserwowałem odejście moich bardzo utalentowanych kolegów i przyjaciół muzycznych ze sceny, przez jad tak zwanych partnerów życiowych i niby bliskich im osób.

Jesteś liderem, pewnie też odpowiadasz za kompozycje, teksty. Czym jest dla Ciebie ten band?
— Jedynie sposobem wyrażenia siebie i oderwania się od szarej rzeczywistości z grupą moich ludzi i zarazem zacnych kupli.

Koncerty w Waszym wykonaniu powalają, ale mam wrażenie, że na duże imprezy wciąż jeszcze "nie zasłużyliście". Myślisz, że polski rynek rządzi się zdrowymi zasadami, a konkurencja gra fair?
— Tu masz rację, co do zasług na duże imprezy. Myślę, że dzieje się to tak, że duże sceny i polski rynek, jak to nazwałeś, rządzony jest przez zespoły profesjonalne, z dobrym zapleczem technicznym, managerami, własnymi dźwiękowcami, obsługą techniczną i kontraktami ze znanymi wytwórniami. My sobie zdajemy z tego sprawę, że jesteśmy poza tematem, gdyż jesteśmy zespołem amatorskim, gdzie sami sobie jesteśmy i wytwórnią i managerem, technicznym i dżwiękowco-kierowcą ha ha.
Co nie znaczy, że poddajemy się komukolwiek. Nie mamy też wstydu za to co robimy i w tej chwili nie mielibyśmy problemu wyjść na dużą scenę nawet z samym "panem bogiem".
 

Twoje korzenie sięgają Ukrainy, czego nie ukrywasz. Spotykasz się z przejawami jakichś negatywnych  zachowań, dyskryminacją z tego tytułu?
— Pochodzę z lwowskiej polsko-ukraińskiej rodziny, czego nie ukrywam wszech i wobec. I jestem dumny z tego miasta, w którym się urodziłem. Myślę, że to w jakimś sposób mi nawet pomaga. Być może dlatego, że trafiłem od początku wyemigrowania do Polski w bardzo kulturalne i tolerancyjne środowisko, gdzie liczył się rock & roll, a nie jakieś nacjonalistyczne rozterki. A moje pochodzenie oraz fakt, że pochodzę ze Lwowa nawet wzbudzało od zawsze w jakiś sposób szacunek lub zainteresowanie.
Natomiast jeśli pytasz o zachowania ludzi, tak, zdarzyło się kilka drobnych incydentów w czasie dwóch koncertów ze strony jakichś chyba ortodoksyjnych nacjonalistów, co spotkało się z oburzeniem publiczności i raczej ogólnym potępieniem tych incydentów. Myślę, że ludzie, którzy mnie znają to wiedzą, że nie mieszam się ani ja, ani zespół w żadne polityczne sprawy. Zdecydowanie żyję w przekonaniu, że na scenie rockowej wszyscy jesteśmy równi, bez względu na pochodzenie, nację czy kolor skóry.

W Waszej muzyce jest sporo agresji i wściekłości. Z tego co można wywnioskować macie poukładane życie, zespół też idzie swoim torem - co Was w takim razie drażni, wkurza, by nie powiedzieć wkurwia?
— Tak się zaczęło od demo "Rozkurwiel", symbolem którego jest zabawka "rebbit". Tak nazwaliśmy maskotkę porzuconą przez pijanego ojca, który wiózł w wózku swoje zapłakane dziecko, wrzeszcząc na nie. Dzieciakowi wypadła ta zabawka, a on wściekle wdeptał ją w błoto… Byłem świadkiem tego zdarzenia i od tego się zaczęło…
"Święta Wojna", "Obóz nr 18", "Morda", "Konflikt Pokoleń" czy "Bunt Maszyn" — w każdym z tych utworów być może się zdawać jest jakaś agresja czy wkurw w tekstach, ale jest też konkretny temat o problemach socjalno-kulturowy lub zdarzeniach niekoniecznie miłych. Staram się pisać teksty o tym, co nas otacza i co nas dotyczy lub spotyka w życiu codziennym, zresztą jak na corową kapelę przystało.

A czemu "Klon"?
— "Klon" od pojęcia klonować (nie nazwy gatunku drzewa), że tak wyjaśnię.
Zacznę od tego, że mocno inspiruję się pracami spawacza – artysty Tomasza Górnickiego.
Po obejrzeniu jednej z jego prac złapałem pomysł na temat nazwy oraz tego, co będzie tę płytę symbolizować.
Sklonowany kleszcz został symbolem wszelkiego rodzaju niedomagań naszego systemu i problemów społecznych, o których mowa w utworach płyty.
Natomiast tytułowy numer, jak sama nazwa wskazuję, jest o klonowaniu ludzi, jak wspomniałem na początku. Klonowanie człowieka — ten potworny pomysł bardzo mnie zaciekawił i skłonił do pewnej refleksji przy napisaniu tekstu. "Klon ostatni dzwon, ludzki bastion" — czy to może być ostateczne rozwiązanie, żeby zachować gatunek ludzki i dać mu możliwość przetrwania w dobie, kiedy jesteśmy zdatni doprowadzić świat do zagłady? Klonowanie ludzi będzie ostatnim bastionem przetrwania nas, jako gatunku?
Albo uzdrowieniem w dobie szerzących się chorób genetycznych?
Te czy inne odpowiedzi chciałem dać sobie w tym kawałku…


Macie na koncie kilka teledysków. Planujecie nagrywać jeszcze jakiś obraz do któregoś z numerów z płyty? Prócz "Klonu" i "Eksplozji".
— Plan jest, ale gorzej z czasem i kasą…
Prosi się o ekranizację "Ogień Piekła" i "Oczy Węża" — jak już wspomniałem we wcześniejszej odpowiedzi na Twoje pytanie, odnośnie numerów, które bym wyróżnił.

Wcześniej zdaje się w klipach maczała palce Twoja żona. Co się stało, że ostatnie obrazy to już nie jej dzieło?
— Chyba gdzieś ci się wkradła jakaś niepoprawna informacja. Każdy materiał wideo był realizowany przez moją małżonkę.
Wyjątkiem był klip "Konflikt Pokoleń", nagranie którego sfinansowane zostało przez festiwal Rockowisko Hajnówka, gdzie zajęliśmy 2. miejsce. Realizował go wówczas Kamil Gopaniuk, a Sylwia tu właśnie tylko "maczała palce" — czyli pomagała w ujęciach niektórych scen klipu.

Scena trójmiejska zawsze była silna, choć chyba nie zawsze była skonsolidowana. Wy też chyba częściej gracie z kapelami spoza Trójmiasta niż z jakimiś "lokalesami". Przypadek czy coś jest na rzeczy?
— Na rzeczy jest to, że gramy nieprzerwalnie od siedmiu lat i wszelkie zadania w koncertowaniu odrobiliśmy na terenie Trójmiasta. Dlatego już nie gramy regularnych koncertów w Trójmieście — to po pierwsze. 
Po drugie — przez te lata naszego istnienia większość kapel, z którymi próbowaliśmy się skonsolidować, rozpadła się lub zawiesiła działalność, z czego wynikło to, że postanowiliśmy zdecydowanie "rozszerzyć horyzont" i zacząć integrować się z kapelami z innych regionów.
Po trzecie nie mamy tu żadnego składu, który byłby w stanie z nami przemierzać trasy wyjazdowe, ze względu na logistykę i sprzęt (my jesteśmy w tej chwili całkiem samodostarczalni — mamy swój transport, jeździmy wszędzie ze swoim  kompletnym backlinem i jak trzeba to nagłośnieniem) już pomijam kwestie typu: "nie dam rady, bo baba mnie z domu nie puści na trzydniowy wypad z kapelą". Normalka…
Po czwarte — większość kapel gra w kółko tylko trasy po Trójmieście i okolicy, a nas to nie interesuje. To jest tak, jakbyś kupił fajną furę i chwaliłbyś się nią ciągle przed sąsiadami jeżdżąc w kółko po swojej ulicy. Pierwszego dnia wiadomo — wszyscy padną z zachwytu, drugiego zrobią na jej widok oczy jak Pet Shop, a dalej powoli zaczną się nudzić na widok Twojej niby doskonałości, rozumiesz?

Jasne. A jaki jest Wasz stosunek do... nu/metalu? (hehe)
— Nie mamy nic wspólnego z gatunkiem typu nu metal.


Na Facebooku upatrzyli sobie EXPLOZER jako zespół nu/metalowy, choć przecież to nie ta bajka. Środkowy palec czy jednak wpierdol i rozkurwiel?
— Rozkurwiel musi być! Żartujemy czasem tak mówiąc i grając ten kawałek na każdym koncercie ha ha
Chodzi Ci o to, że ciągle nas targają po jakichś hejterskich portalach typu "zdelegalizować coś tam"? (dokładnie - dop.).
Wiemy po prostu, że naszych niektórych "frendy" z własnego podwórka po prostu boli chyba to, że przetrwaliśmy jako nieliczni w tym regionie, tworzymy, nagrywamy, koncertujemy, kręcimy i co najważniejsze dobrze się bawimy przy tym oraz czerpiemy radość z tego wszystkiego. Wychodzimy na scenę i schodzimy z uśmiechem na twarzy. Nikogo nie hejtujemy i nie krytykujemy niczyjej działalności, a wręcz odwrotnie — wspomagamy, popieramy i organizujemy dla wielu zespołów koncerty u nas w regionie, co widać często na naszym profilu.
Skutkiem tego jest rosnąca rzesza fanów jak i proporcjonalnie hejterów, co widać zresztą w ocenach naszych klipów na YT. Tak się dzieję, gdy otaczają Cię ludzie, którzy sami nic nie osiągnęli i sami nic nie potrafią stworzyć, a swoje niepowodzenia przelewają na negatywne oceny innych.

Mądre słowa, ale powoli będziemy konczyć. Chcesz coś od siebie dodać?
— Dziękuję za fajny wywiad i zainteresowanie naszym zespolikiem. To było ciekawe doświadczenie odpowiedzieć na twoje pytania — to jak spowiedź i sprawozdanie przed samym sobą trochę.
Dodam jeszcze na koniec, że zainicjowaliśmy kilka cyklicznych imprez w Gdańsku, mając na celu zintegrować na trójmiejskiej scenie trochę kapel z regionu, z Polski, a także z zagranicy.
Zimowy Metal Love Fest, już szósta edycja w przyszłym roku jest przeprowadzana w okolicach święta zakochanych — Walentynek. Trochę przeinaczona przez nas ta data na Fest zakochanych w ciężkich brzmieniach.
Letni z kolei Explozer Fest powinien doczekać się drugiej edycji 22.06.2018  (jest już event na FB), na który serdecznie zapraszam.
Celem jednego i drugiego jest promowanie ciężkich brzmień w Trójmieście, jak i pomoc w promocji zespołów z całego kraju i zagranicy na naszej scenie. Mamy ambicję o przekształcenie tego Festu w regularny i cykliczny Festiwal mocnych brzmień w Trójmieście oraz integrację naszej lokalnej sceny nie tylko dla zaawansowanych kapel, ale i dla tych co dopiero zaczynają swoją przygodę z muzyką rockową.

Brak komentarzy: